Menu

niedziela, 12 czerwca 2016

Zostaję porwany przez stado papierowotoaletowych kosmitów [DEZYDERY]

Szedłem ulicą i minąłem sklep z artykułami domowymi. Przed wystawą stała trójka nastolatków, bardzo zwracających na siebie uwagę, ubranych w modne ciuchy i nienaturalnie pięknych. Uznałem, że to pewnie jacyś aktorzy. 

Chwilę później usłyszałem krzyk tej ciemnowłosej:

- COO?!? SRZEDAJĄ PAPIER Z LISEM NA OPAKOWANIU!!!!? MUSZĘ GO MIEĆ, MUSZĘ! ZOBACZCIE TO JEST TRÓJWARSTWOWY O ZAPACHU TRUSAKWOWYM!!! 

Pewnie jakaś niezrównoważona psychicznie, no ale przpraszam... Podniecać się papierem toaletowym?


- Juvexo, przylecieliśmy tu w innym celu... - upomniała wariatkę druga dziewczyna, ruda.
Chwila... "Przylecieliśmy"? I "Juvexo"? Coś się nie zgadza... 

Juvexo to pewnie jakieś dziwne imię, a przylecieli... pewnie z Ameryki, lol, co za ludzie.

- Paczcieno! - odezwał się tym razem chłopk wskazując na mnie palcem. - Czyż to nie Dezydery?

Otworzyłem oczy szeroko. Skąd ten Amerykanin zna moje imię? 

Na wszelki wypadek odwróciłem się i zacząłem ucikać.

- O! Ucieka! - zawołała ruda tonem naukowca obserwującego walczące o kupkę łajna żuki gnojaki. - Łapmy go, bo jeszcse zwieje...! 

Skręciłem w uliczkę w prawo, i to był błąd. Znalazłem się w ślepym zaułku. Po jednej stronie drogę zagradzała mi ściana, a po drugiej trójka wariatów...
Co robić?! Co robić?!
Ruda i chłopak podeszli bliżej, ciemnowłosa trzymała się z tyłu.

- Nie panikuj - poinstruował chłopak.

Ale i tak panikowałem, bo to było dziwne, że trójka nastolatków nachodzi mnie w ciemnym zaułku, jeśli wiecie co mam na myśli.

- POMOCY! Ktoś chce mnie napaść! - wołałem.

Nagle nade mną usłyszałem ciche brzęczenie silnika. Dostrzegłem coś na kształt samolotu. Nim zdąrzyłem zareagować ze spodu pokładu wysunęła się i oplotła mnie siatka.
Uruchomił się wyciąg i pojechałem w górę. Byłem zbyt przerażony, by zacząć krzyczeć.
Zobczyłem, jak ten chłopak zaznacza coś w swoim notesie mówiąc "no to jeden już jest".
Słyszałem, jak ciemnowłosa krzyczy: - A PÓJDZIEMY JESZCZE DO TEGO SKLEPU, W KTÓRYM BYŁ PAPIER Z LISEM?

- Och, ja też chętnie bym na niego zerknęła - oświadczyła ruda. - Wyglądał całkiem do rzeczy.
Wtedy zostałem wciągnięty na pokład samolotu. 

I do mnie dotarło: Zostałem porwany przez bandę maniaków papieru toaetowego. To było bardzo dziwne. Wciągnęli mnie na pokład czegoś... UFO...
A gdyby...
Nie, to niemożliwe...
A jednak. Gdyby to byli kosmici? Całe moje dwudziestopięcioletnie życie poświęciłem na poszukiwanie cywilizacji pozaziemskich, a tu... Och, gdyby to była prawda!
Nagle uruchomiły się dmuchawi i do pomieszczenia, w którym leżałem dostał się dziwny gaz. Zrobiło mi się duszno, w głowie zaczęło mi się mętlić.
Zemdlałem.
______________________
~Lilyann

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz