Siedzę na tym zebraniu i
słucham jak "te cosie" gadają na temat terroru Pedominki... Wejt,
przecież oni nawet nie wiedzą jak to wygląda. No, ale cóż. Udając
zainteresowanie tą całą sprawą zaczęłam przesuwać się na mojej
niebieskiej pufie, zrobionej z jakiejś kosmicznej żelowej substancji (
którą swoją drogą ubóstwiam )pod okno. Yxao popatrzył na mnie z aprobatą
i wrócił do prawienia reszcie ludzi kazania na temat zagrożenia.
Narcyz, Prośmir, i Dezydery słuchali w skupieniu jak ufos mówił o
miesiączkolotach, miesiączkorakietach i innych miesiączkogadżetach.
Opuncja, Budzisławka, Hermegilda i Narcyza rozmawiały w kącie z Ufogerdą
i Juvexo chyba też o Pedomince tylko w bardziej żeński sposób.
Siedziałam sama jak zwykle. Nie moja wina, że jestem aspołecznym
odludkiem który mógłby siedzieć zamknięty w piwnicy, a do szczęścia
wystarczyłby mi tylko różowy kocyk, puchate skarpetki, kubek herbaty,
wszystkie sezony Teen Wolf i jakaś dobra książka.
Spojrzałam przez okno.
Na niebie nadal był ślad, już niewyraźny, po znaku naszego oprawcy.
Różnokolorowe Ufosy krzątały się po ulicach, robili zakupy, wychodzili
na spacery, wyprowadzali swoje rodzinne endrjuki. Czasami cała ta dziwna
nadludzka społeczność naprawdę przypomina mi Ziemię. A szczególnie
Flafisia ! Flafiś to Flafiś ! Tęsknie za tym zakręconym mopsem. Napewno
by się mu tutaj spodobało. Nagle coś dziwnie miękkiego i cieplutkiego
dotknęło mojej ręki.
- Zebranie się już skończyło - powiedział do mnie zielony ufos - Może chciałabyś gdzieś ze mną pójść na chwilę ?
- Hmm...DAJ MI KAPCIE TO POGADAMY ! - krzyknęłam po czym obróciłam się do niego plecami - staraj się zieloniaku.
- Dobrze. Dam ci nawet
puchate różowe takie mega ludzkie z pomponikami, tylko chodź. Opuncja no
nie daj się prosić - wyciągnął do mnie rękę a ja bez zastanowienia ją
chwyciłam.
- To chodźmy Yxao - uśmiechnęłam się co ufos od razu odwzajemnił
Wyszliśmy z pokoju
Narcyzy trzymając się za ręce. Aborcja która siedziała na kanapie z
swoim napojem, cokolwiek to było, waliło cukrem na kilometr, spojrzała
na mnie jak na idiotkę, która właśnie trzymała w rękach dużego
czerwonego słonia z tęczowym rogiem dwurożca, a ten róg jest wypełniony
watą cukrową o smaku pistacjowo-malinowym. Lubię pistacje, lubię maliny,
ale razem nie brzmi to za dobrze. No właśnie. Chociaż... Kto wie czy za
to nie smakuję meeega dobrze ?!
Wchodziliśmy właśnie z
Yxao do windy. Nacisnął najwyższy numerek ( chyba 3456 ) po czym
spojrzał na mnie tymi ładnymi, błyszczącymi, dużymi oczami. Nim się
obejrzałam winda zatrzymała się. Czy serio tak długo patrzyłam się mu
prosto w oczy ? No cóz... Zdarzyć się może każdemu.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział po czym puścił moją rękę.
- Woow ! Ale tu ładnie !
- stwierdziłam podchodząc do szklanej szyby zza której rozprzestrzeniał
się widok na nocną panoramę Fajnejwątroby. Ufos podszedł do mnie. Objął
mnie w pasie i pomimo tego, że był sporo wyższy, położył swoją głowę na
moim ramieniu.
- Chciałem ci tutaj coś
powiedzieć, ponieważ uznałem, że jesteś do tego najbardziej odpowiednią
osobą. Poznałem kiedyś Pedominkę, nawet z nim rozmawiałem... Czego z
resztą nie chcę pamiętać, ale zapamiętałem jedno. Jest coś czym możemy
go pokonać, bo on nigdy nie będzie w stanie tego zrozumieć. Nigdy nikogo
nie pokocha i nie zazna prawdziwej miłości. On po prostu nie potrafi
kochać. Możemy pokonać go miłością... Jeżeli wszyscy się zgramy i...
Odwróciłam się do niego i
bez zastanowienia pocałowałam go przerywając słowotok o Pedomince. Może
to dlatego, że rzadko jakikolwiek chłopak na Ziemi stwierdziłby coś tak
pięknego ? Zło można pokonać miłością, a więc :
Go, go Ufos Rangers !!
--------------------------
Dziękuję ufoski kochane za to, że podrzucałyście mi pomysły na ten rozdział, bez was by go nie było <3
Karoo ( Catherowa )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz