Na początek wypadałoby
się przedstawić, nie? Zatem: jestem Narcyza. Wiem, straaasznie głupie
imię, i do tego śmieszne. A najlepsze jest to, że mój brat bliźniak ma
na imię Narcyz. Rodzice zrobili sobie chyba jakiś żart, a koniec końców,
z tego powodu muszę znosić katusze do końca życia. Ale kontynuując o
mnie: mam prawie 16 lat... (No dobra - 15 i PÓŁ, uściślając),
jestem inteligentna (i skromna, wiem), interesuję się astronomią i
wszystkimi takimi... (To jest szalenie ciekawe! Na prawdę!), mieszkam w
Salt Lake City, lubię papugi i kolor niebieski. Moje ulubione danie to
pizza. Nie pogardzę też zapiekanką z serem. Ale w sumie to nie o tym
miałam mówić, a muszę jeszcze przedstawić Narcyza.
To mój genialny
brat. (Czujecie sarkazm?) Niby tak samo jak ja dobrze się uczy, ale to
totalne umysłowe ZERO. Zresztą jak 99,89% chłopaków w naszym wieku.
Przez jego durny pomysł... Porwali nas kosmici. (No może nie do końca, ale najlepiej zwalać winę na niego).
Tak więc:
Pewnego słonecznego dnia wracaliśmy z gimnazjum do domu. Nie było to daleko, więc szliśmy na piechotę.
- Wiesz co? - powiedział Narcyz.
- Nie - odpowiedziałam.
- W Instytucie mają nowego drona na sprzedaż! - wykrzyknął entuzjastycznie.
I
to mnie zaciekawiło, bo mówiąc 'Instytut' miał na myśli pobliski mały
sklep z różnymi dziwacznymi gadżetami. Nazywaliśmy go tak, bo... A
właśniwie to nie pamiętam, czemu.
- Serio? - spytałam.
- Mhm! Naukowiec - Naukowiec to sprzedawca w Instytucie. - ostatnio mi mówił. Jak wczoraj pomagałem mu z...
- Dlaczego dopiero teraz o tym wspominasz? - zapytałam oskarżycielsko.
- Bo mi się przypomniało, to takie ważne?
- W sumie to nie.
- Idziemy tam, okay?
- Okay. Ale teraz?
- Noo...
I
poszliśmy. Niby to dziwne, że tak nas interesował jakiś dron, ale oboje
lubimy technikę, a poza tym Naukowiec w ogóle nie umie wyceniać
produktów. Jego maszyny są zwykle o wiele więcej wart, niż wskazuje na
to cena. Ostatnio kupiliśmy zdalnie sterowany helikopter na baterie
słoneczne za niecałe 8 dolarów!
Gdy tak szliśmy do Instytutu, nagle zagadała do nas jakaś rudowłosa, na oko - siedemnastolatka.
- Cześć. Czy mam przyjemność z Narcyzem i Narcyzą?
-
Tak - odparłam. Zerknęłam na brata, aby sprawdzić, co on myśli o tej
nieznajomej, ale on tylko gapił się na nią nie mogąc wykrztusić słowa.
Na myśl przychodzi mi tylko jedno: ŻAŁOSNE!
- Chodźcie ze mną - powiedziała ruda i dodała: - Nazywam się Ufogerda.
Dziwne imię - pomyślałam, ale nie skomentowałam tego. Zastanowiło mnie też, czego może chcieć ta dziewczyna.
- Ale po co? - zapytałam.
- Chcę wam coś pokazać.
- Ae nie nie jesteś porywaczką? - upewniłam się.
- Skąd wiedziałaś? - zdziwiła się Ufogerda.
- A więc jesteś?! - przeraziłam się.
- W pewnym sensie...
Już miałam krzyczeć, ale posłuchałam jej do końca.
-... Ale też nie. No no jestem Ufosem i chcę was poznać.
O dziwo nie bałam się już prawie wcale.
- To ma być żart? Jeśli tak to nie śmieszny - odparłam z wyższością i szturchnęłam brata, aby też się odezwał.
- Ee... Tak. Narcyza ma rację...
-
No cóż... Dlaczego nikt z nich nie chce po dobroci! Ani Dezydery, ani
Opuncja, ani... Jak mu tam było... Ani Felek... - nastolatka
powiedziała niewiadomo do kogo, ae była ewidentnie zasmucona. - Juvexo!
Yxao! Chodźcie! - zawołała w stronę pobliskiego sklepu.
-
Juuż..! - I ze środka wymaszerowała ciemnowłosa dziewczyna niosąca z
dziesięć paczek papieru toaletowego. Zaraz za nią wyszedł szatyn niosący
drugie tyle. - O widzę, że znalazłaś kolejnych! Cześć, wam! O, Narcyzo!
- zwróciła się do mnie z uśmiechem. - Masz jedwabistą sukienkę!
-
To jest bawełna... - odparłam lekko skonsternowana. Nie jest normalne,
że ktoś kupuje tyle papieru toaletowego! A w dodatku ta dziewczyna i tak
była jakaś dziwna. Nienaturalnie ładna. Kolejna.
- No to co? - ciemnowłosa posłała mi zdziwione spojrzenie. - Ale jest jedwabista!
Zrozumiałam,
że z tymi dziwakami raczej się nie dogadam. Miałam nadzieję, że Narcyz
doszedł do tego samego wniosku, ale chyba wciąż trwał w stanie otępienia
zapatrzony w tą jak-jej-tam... Ufogerdę.
- My chyba już pójdziemy... - zaczęłam słabym głosem. Odwróciłam się i pociągnęłam za sobą brata.
-
Nie sądzę. - Trójka dziwaków zagrodziła nam drogę. Wyglądało to dość
komicznie, ponieważ dwoje z nich trzymało całą masę papieru toaletowego.
Nie mogłam powstrzymać śmiechu - zachichotałam. Ta chwila nieuwagi była
bardzo niekorzystna. Nim zdążyłam się obejrzeć, mnie i mojego brata
oplotła jakaś siatka.
Chciałam
się ruszyć, chciałam krzyczeć. Nie mogłam. Siatka pociągnęła nas w
górę. Trafiliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Usłyszałam tylko syk gazu,
zdążyłam pomyśleć: Narcyzie, ty idioto! Zobacz, w co nas wpakowałeś! Gdybyśmy normalnie poszli do domu...
I straciłam przytomność.
____________________
~Lilyann
~Lilyann
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz