Menu

niedziela, 12 czerwca 2016

Do twarzy ci z nożem w ręce [ABORCJA]

Słowem wstępu.
Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że przez ostatnie trzy tygodnie byłam bardzo pochłonięta niczym i nie przysłużyłam się ludzkości w żaden inny sposób niż kompletna i całkowita bezproduktywność, czyli nie mam żadnego usprawiedliwienia. <3
Pozwolę wam mi wybaczyć i pozachwycać się kolejnym rozdziałem Aborcji.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Dostałam pokój na najniższym z przydzielonych nam pięter.
W zasadzie to była to tylko i wyłącznie moja wina, do czego rzecz jasna i oczywista przyznać się nie chciałam, bowiem ponieważ gdyż zamiast zaklepać sobie miejsce do spania zwiedzałam lodówkę w poszukiwaniu tłuszczów, cukrów i białek. Czegokolwiek do jedzenia. Mój mięsień żołądkowy upominał się o swoje prawa (po raz siódmy dzisiaj - i to wcale nie tak, że jem średnio co dwie godziny, niee, skądże).

Znalazłam tylko różnokolorowe pałeczki, o długości mniej więcej połowy kości piszczelowej i grubości kciuka oklejonego czterema warstwami srebrnej taśmy (nie pytajcie, skąd u mnie takie porównania, nie chce mi się wyjaśniać). Z głupią nadzieją, że nie jest to narkotyk, brokuł, plastik albo coś do wykonywania teoretycznie normalnych czynności dla niepoznaki trzymane w lodówce, spróbowałam kawałek.


Przełknęłam, po czym ów kawałek uznał że mój przełyk mu się nie podoba, namówił do buntu resztę zawartości żołądka i z całą ekipą powrócił na światło dzienne. 

- O matko, wszystko ok? - dotarł do moich uszu zaniepokojony głos Opuncji. Tak strzelam, że to była Opuncja.

- Jasne, w porząsiu... - ostatnie niedobitki opuściły żołądek w tempie mocno przyspieszonym. - Lubię sobie czasami ot tak zwymiotować. Nie musisz się martwić... - cholibka, sporo tego tam było.

- No tak, głupie pytanie. Chodź do łazienki się umyć, ja posprzątam podłogę. Co ty zjadłaś?

Uniosłam kończynę z kolorową pałeczką.

- Nie mam pojęcia co to i sama pobawię się w konserwatora powierzchni poziomych. W sensie, no, posprzątam. Okay?

- Okay. To chociaż przyniosę ci jakieś ubranie na zmianę. Tak w ogóle, to mamy wspólny pokój.

I w ten sposób znalazłam życzliwego mi homo sapiens na Fajnatrzustce. Fajnawątrobie. Oh gods, nie chce mi się pamiętać tej nazwy. Jest tyle ciekawszych przedmiotów rozważań, jak chociażby zniewalający a wręcz jedwabisty, mówiąc językiem Ufosów, widok z okien, podobny do tych w starłorsach: sznurki pojazdów przeczących prawom fizyki, monumentalne budynki przeczące prawom grawitacji, brak moherowych babć przeczących prawom kultury. Moje serduszko ścisnęło się ze wzruszenia w tym oto tu momencie.

Opuncja załatwiła nam u Ufosów w miarę ludzkie jedzenie, za co została przeze mnie uwielbiona, a Dezydery uparł się, żeby pokazać mi i moim oczom cały budynek, a konkretniej te kilka pięter na których mieszkaliśmy i próbował integrować mnie z ludźmi, a potem zaaranżował wspólne z resztą grupy która chciała z własnej nieprzymuszonej albo przymuszonej woli spotkanie, na którym oglądaliśmy zachód trzech słońc, więc wyszło bardzo miło przyjemnie i romantycznie tak odrobinkę. Och, ach i trzy miliony innych westchnięć.
-----
Obudziłam się w kuchni, z nożem w ręce, próbując kogoś zamordować albo smarując kanapkę masłem, obie wersje są prawdopodobnie możliwe. Znowu. 

- Zastanawiałem się, kiedy się obudzisz. - w półmroku błysnęło uzębienie Dezyderego, obstawiam że się uśmiechnął. - Zrobiłaś już trzy kanapki, wszystkie zjadłem, za co oczywiście przepraszam, były pyszne, no i wykorzystywałem cię jako tanią siłę roboczą tak troszkę. Nie gniewasz się, prawda?

W głębi swojej marnej i grzesznej duszy która nie zasługuje na reinkarnację nawet w polipa podziękowałam Ufosom za kombinezon (nie mam pomysłu jak to inaczej określić, wybaczcie, zbyt późna godzina) nasenny, w sensie na sen, w sensie do snu, bo inaczej spałabym nago, tak jak często czyniłam to w zaciszu własnej przestrzeni sypialnianej. W swoim pokoju, mówiąc prościej.
Aczkolwiek przypuszczam, że Dezyderemu bardziej spodobałaby się ta druga wersja.

- Do twarzy ci z nożem w ręce. - powiedział, sięgnął po gotową kanapkę i na chwilę zatkał nią otwór gębowy.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Aww *-*
Czasami tak patrzę na te swoje zdania bardzo wielokrotnie złożone i się zastanawiam czy ja wiem do czego służą kropki, ale potem dochodzę do wniosku że w razie czego będę udawać, że to taka stylówa, koncepcja i że tak miało być.
Zadanie domowe dla Was, moje kochane stworzenia: wypiszcie książki, do jakich nawiązałam w tym rozdziale.
Sypcie też gwiazdkami jeśli chcecie, a jeśli nie chcecie to i tak sypnijcie bo spadamy w najpopularniejszych i nam smutno, i Ufosom też smutno. I komentujcie i takie tam. Wiecie co robić :D
------------------------------------------------------------------------------------------
Lohd Ufos

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz