Słowem wstępu.
Na swoje
usprawiedliwienie mam tylko tyle, że przez ostatnie trzy tygodnie byłam
bardzo pochłonięta niczym i nie przysłużyłam się ludzkości w żaden inny
sposób niż kompletna i całkowita bezproduktywność, czyli nie mam żadnego
usprawiedliwienia. <3
Pozwolę wam mi wybaczyć i pozachwycać się kolejnym rozdziałem Aborcji.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Dostałam pokój na najniższym z przydzielonych nam pięter.
W zasadzie to była to
tylko i wyłącznie moja wina, do czego rzecz jasna i oczywista przyznać
się nie chciałam, bowiem ponieważ gdyż zamiast zaklepać sobie miejsce do
spania zwiedzałam lodówkę w poszukiwaniu tłuszczów, cukrów i białek.
Czegokolwiek do jedzenia. Mój mięsień żołądkowy upominał się o swoje
prawa (po raz siódmy dzisiaj - i to wcale nie tak, że jem średnio co
dwie godziny, niee, skądże).
Znalazłam tylko
różnokolorowe pałeczki, o długości mniej więcej połowy kości
piszczelowej i grubości kciuka oklejonego czterema warstwami srebrnej
taśmy (nie pytajcie, skąd u mnie takie porównania, nie chce mi się
wyjaśniać). Z głupią nadzieją, że nie jest to narkotyk, brokuł, plastik
albo coś do wykonywania teoretycznie normalnych czynności dla niepoznaki
trzymane w lodówce, spróbowałam kawałek.
Przełknęłam, po czym ów
kawałek uznał że mój przełyk mu się nie podoba, namówił do buntu resztę
zawartości żołądka i z całą ekipą powrócił na światło dzienne.
- O matko, wszystko ok? - dotarł do moich uszu zaniepokojony głos Opuncji. Tak strzelam, że to była Opuncja.
- Jasne, w porząsiu... -
ostatnie niedobitki opuściły żołądek w tempie mocno przyspieszonym. -
Lubię sobie czasami ot tak zwymiotować. Nie musisz się martwić... -
cholibka, sporo tego tam było.
- No tak, głupie pytanie. Chodź do łazienki się umyć, ja posprzątam podłogę. Co ty zjadłaś?
Uniosłam kończynę z kolorową pałeczką.
- Nie mam pojęcia co to i sama pobawię się w konserwatora powierzchni poziomych. W sensie, no, posprzątam. Okay?
- Okay. To chociaż przyniosę ci jakieś ubranie na zmianę. Tak w ogóle, to mamy wspólny pokój.
I w ten sposób znalazłam
życzliwego mi homo sapiens na Fajnatrzustce. Fajnawątrobie. Oh gods,
nie chce mi się pamiętać tej nazwy. Jest tyle ciekawszych przedmiotów
rozważań, jak chociażby zniewalający a wręcz jedwabisty, mówiąc językiem
Ufosów, widok z okien, podobny do tych w starłorsach: sznurki pojazdów
przeczących prawom fizyki, monumentalne budynki przeczące prawom
grawitacji, brak moherowych babć przeczących prawom kultury. Moje
serduszko ścisnęło się ze wzruszenia w tym oto tu momencie.
Opuncja załatwiła nam u
Ufosów w miarę ludzkie jedzenie, za co została przeze mnie uwielbiona, a
Dezydery uparł się, żeby pokazać mi i moim oczom cały budynek, a
konkretniej te kilka pięter na których mieszkaliśmy i próbował
integrować mnie z ludźmi, a potem zaaranżował wspólne z resztą grupy
która chciała z własnej nieprzymuszonej albo przymuszonej woli
spotkanie, na którym oglądaliśmy zachód trzech słońc, więc wyszło bardzo
miło przyjemnie i romantycznie tak odrobinkę. Och, ach i trzy miliony
innych westchnięć.
-----
Obudziłam się w kuchni, z
nożem w ręce, próbując kogoś zamordować albo smarując kanapkę masłem,
obie wersje są prawdopodobnie możliwe. Znowu.
- Zastanawiałem się,
kiedy się obudzisz. - w półmroku błysnęło uzębienie Dezyderego,
obstawiam że się uśmiechnął. - Zrobiłaś już trzy kanapki, wszystkie
zjadłem, za co oczywiście przepraszam, były pyszne, no i wykorzystywałem
cię jako tanią siłę roboczą tak troszkę. Nie gniewasz się, prawda?
W głębi swojej marnej i
grzesznej duszy która nie zasługuje na reinkarnację nawet w polipa
podziękowałam Ufosom za kombinezon (nie mam pomysłu jak to inaczej
określić, wybaczcie, zbyt późna godzina) nasenny, w sensie na sen, w
sensie do snu, bo inaczej spałabym nago, tak jak często czyniłam to w
zaciszu własnej przestrzeni sypialnianej. W swoim pokoju, mówiąc
prościej.
Aczkolwiek przypuszczam, że Dezyderemu bardziej spodobałaby się ta druga wersja.
- Do twarzy ci z nożem w ręce. - powiedział, sięgnął po gotową kanapkę i na chwilę zatkał nią otwór gębowy.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Aww *-*
Czasami tak patrzę na
te swoje zdania bardzo wielokrotnie złożone i się zastanawiam czy ja
wiem do czego służą kropki, ale potem dochodzę do wniosku że w razie
czego będę udawać, że to taka stylówa, koncepcja i że tak miało być.
Zadanie domowe dla Was, moje kochane stworzenia: wypiszcie książki, do jakich nawiązałam w tym rozdziale.
Sypcie też gwiazdkami
jeśli chcecie, a jeśli nie chcecie to i tak sypnijcie bo spadamy w
najpopularniejszych i nam smutno, i Ufosom też smutno. I komentujcie i
takie tam. Wiecie co robić :D
------------------------------------------------------------------------------------------
Lohd Ufos
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz