Podniosłam kubek do ust i
pociągnęłam łyk kawy, dopiero po chwili przypominając sobie, że kawa
skończyła się pół godziny temu i aktualnie piję powietrze. Spojrzałam na
leżącą przede mną kartkę zapełnioną zawijasowymi wzorami, a następnie
na zegarek. Czas spać, mózg mi zaraz wypłynie uszami.
Albo... zrobię sobie coś do jedzenia.
Przeciągnęłam się i
zeszłam na parter. Przejrzałam się w wiszącym w korytarzu dużym lustrze,
uznając że jedna kanapka zbytnio nie zaszkodzi. Układałam właśnie
misterną konstrukcję w postaci plasterka sera, gdy usłyszałam
skrzypnięcie. Zamarłam na sekundę, ale dźwięk się nie powtórzył. To na
pewno wytwór mojej wyobraźni, pozostawionej na pastwę samotnie
spędzonego wieczoru. Praca światowej sławy projektantki papieru
toaletowego niesie ze sobą zbyt dużo obowiązków, żeby szukać swojej
trzeciej połówki. Tak, trzeciej. Druga zostawiła mnie kilka lat temu,
stwierdzając że nie wytrzyma pytań o komfort użytkowania moich wytworów.
- To na pewno ona?
Ser dostał skrzydełek i
poleciał w stronę sufitu, a mój wrzask pewnie obudził wąchających
kwiatki od spodu na cmentarzu kilkanaście kilometrów dalej. Odwróciłam
się w mgnieniu oka, chwytając nóż.
- Kim jesteście?! - wciąż krzyczałam, widząc trójkę nastolatków w mojej kuchni.
- Ja jestem Yxao, to
jest Juvexo i Ufogerda. - powiedział chłopiec, pokazując swoje
towarzyszki. - Jeśli jesteś Budzisławką, porywamy cię.
Wdech, wydech. Pamietaj o oddychaniu.
- Nie, to nie ja. -
skłamałam. - Pomyliliście adresy. - dzieci nie wyglądały na silne, ze
swoim idealnym wyglądem sprawiały wrażenie wręcz niegroźnych, wolałam
jednak jak najszybciej pozbyć się ich z domu. Rzecz jasna, nazywam się
Budzisławka. Kiedyś zastanawiałam się nad znaczeniem swojego imienia i
doszłam do wniosku, że skoro Bogusława oznacza "sławiąca Boga", to
Budzisławka jest "sławiącą budziki". Świetnie, prawda?
- To niemożliwe, nasz
jedwabisty lokalizator nigdy się nie myli. - jedna z dziewczyn spojrzała
na dziwny przyrząd trzymany w rękach.
- Wyjdźcie z mojego domu. Natychmiast.
- Ale przecież mamy cię
porwać. - Yxao spojrzał na mnie jak na inteligentną inaczej. - Chodź, bo
nie chce nam się wyciągać siatki.
- Nigdzie z wami nie idę! Zaraz zadzwonię po policję!
- Co to policja? - spytała... chyba Juvexo. - Nieważne. Yxao, ona nie pójdzie po dobroci.
Zaatakowałam ich nożem.
Cholera, to nóż do masła! Rzuciłam się w stronę kuchenego blatu,
szukając lepszej broni, ale najpierw mnie sparaliżowało, potem oplotła
mnie siatka, a potem zapadła ciemność.
---------------------------------------------------------------------
Orędzie do narodu:
Ogłaszam konkurs na
synonim do "papier toaletowy" inny niż "srajtaśma", bowiem ponieważ gdyż
wymiotuję już tym słowem. Do wygrania dwudziestoczterogodzine
uwielbienie z mojej strony i cztery metry ręcznie zdobionego,
stuprocentowo hendmejd tojlet pejper od Budzisławki. Oraz opcjonalnie
dedykacja przy następnym rozdziale. Help me, pls.
Koniec orędzia do narodu.
---------------------------------------------------------------------
Lohd Ufos
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz