Popychając wózek z zakupami skierowałam się z Reala w stronę najwyższego piętra parkingu dla samochodów.
Zadowolona z siebie miałam właśnie wracać do mojego apartamentu z pięknym widokiem, gdy zobzczyłam ich po raz pierwszy.
W sumie to nie zwróciłabym na nich uwagi, gdyby nie to, że:
A) widząc mnie śledzili mnie wzrokiem.
B) jedna z dwójki
dziewczyn intensywnie wąchała rolkę papieru toaletowego, nic sobie nie
robiąc ze spojrzeń i komentarzy innych ludzi.
Starałam się ich zignorować i pokierowałam się w stronę mojego samochodu.
Kabriolet błyszał w
słońcu. Szybko przepakowałam zakupy i już miałam wsiadać, kiedy ta
trójka dzieciaków pojawiła się znowu. Nie miałam wątpiwości, że szli
prosto do mnie. Ciemnowłosa wciąż co rusz wąchała papier toaletowy.
Ogarnęło mnie
niewyjaśnione uczucie niepokoju, ale zachowałam kamienną twarz. Gdy
zbliżyli się jeszcze bardziej, splotłam ręce na piersi i spojrzałam na
nich najkrytyczniej jak mogłam.
- Jakiś problem? - zapytałam.
- Czy... - zaczęła
Wąchaczka Papieru przerywając wąchanie i intensywnie się we mnie
wpatrując. Jej koleżanka, rudowłosa, uciszyła ją pstryknięciem. (Ciekawa
sztuczka, chciałabym tak umieć!).
- Ja miałam mówić - zganiła Wąchaczkę Papieru.
- Więc mów - wtrącił się, dotąd milczący, szatyn.
- Witaj, Hermenegildo...
- Skąd...? - nie zdążyłam zapytać, bo Ruda pstryknęła palcami, zmuszając mnie do milczenia. Jak ona to robi?!
-... Cokolwiek teraz powiemy, nie panikuj...
Nastolatka mówi mi, co
mam robić! Jeszcze czego! W dodatku zwraca się do mnie po imieniu.
Bezczelność! Chociaż w sumie to ciekawe, o co chodzi. Zdecydowałam się
zachwać spokój. Przy najmniej narazie.
Przybrałam spojrzenie pod tytułem a więc, o co chodzi? i ponownie splotłam ręce.
-... Jesteśmy istotami z innego świata, niż, jak wy to nazywacie...
- Ziemia - podpowiedział chłopak.
- Zaiste, Ziemia. Pochodzimy z planety o nazwie Fajnawątroba. Jesteśmy Ufosami.
Zrobiła
pałzę zapewne oczekując mojej reakcji. Z radością odkryłam, że mogę już
mówić. W chwili, gdy miałam powiedzieć, że bardzo autentycznie brzmią, i
że ja sama kiedyś robiłam innym takie żarty, zaczęłam rozważać
możliwość, czy to nie jest prawda. W końcu ta Ruda uciszyła mnie samym
pstryknięciem.
- Naprawdę? - zapytałam.
- Naprawdę.
-
O! - powiedziała nagle Wąchaczka Papieru odrywając się od swojej rolki.
- Jedyna spokojna... Nie tak jak poprzedni! A tak na marginesie: ten
papier jest taki j e d w a b i s t y! On pachnie jak truskwki! Truskawki! - powtórzyła z uwielbieniem.
- O tak! - pokiwał gorliwie chłopak.
Prychnęłam.
- Kosmici? Którzy uwielbiają papier toaletowy? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Co?! - zawołała Ruda urażona.
- Ej! - krzyknęła Wąchaczka Papieru.
- Nie nazywaj nas 'Kosmitami'! - jęknął chłopak.
-
Kosmici to podrzędna rasa, dzikusy. Żyją na księżycu naszej
planety-stolicy - wyjaśniła ta pierwsza, gdy po paru sekundach dozsli
wreszcie do siebie. - Rozumiem, że twoja nieuprzejmość wynikała
wyłącznie z niewiedzy? Bowiem to wielka obraza nazwać kogoś per
'Kosmita'. Te nędzne kreatury żyją na księżycu naszej główniej planety
Fajnawątroba. Namnażają się jak szkodniki. Jak papierowe mole!
Chcieliśmy ich kiedyś wytępić! Ba! Próbowaliśmy bardzo gorliwie, ale...
To niewykonalne! Ciężko je wyplenić!
- No i... To też trochę niehumanitarne - dodał chłopak.
Widać temat tych Kosmitów był dla jak-im-tam-było, Ufosów (?) dość drażliwy.
- Przy okazji. Jestem Ufogerda. To Juvexo. - Dziewczyna wskazała na Wąchaczkę Papieru. - A to Yxao. - Skinęła na szatyna.
- Ja jestem Hermenegilda, co już wiecie.
- Tak, wiemy.
- I wy, Ufosi, wyglądacie jak nastolatkowie?
- Nie! - zaśmiała się Ufogerda. - To tylko kamuflaż. - Dotknęła zegarka na przedramieniu i zmieniła kształt.
Była
teraz wyższa. Jej skóra miała kolor morski, miała czarne, duże oczy i
głowę z większym czołem niż ludzie. Oprócz tego jej ręce, nogi i szyja
były chudsze. Co do stroju... Elegancka długa szata.
-
Teraz widzisz moją naturalną postać. - Ponownie dotknęła zegarka i
przemieniła się w dziewczynę.
- Ogólnie chodzi o to, by nie rzucać się w
oczy. Ale... W świecie Ufosów także jesteśmy kimś, na kogo wołają
Młodzież.
- Niesamowite - skomentowałam.
- Nieprawdaż?
- A... Po co tu przylecieliście?
- Po ciebie i innych wyjątkwych ludzi godnych poznanianprawdy o nas.
- Czyli... Jestem tak jakby wybrana?
- Tak.
- A skoro, wy jesteście tą Młodzieżą, to dlaczego wysłano was na taką... ja wiem, misję?
- Ale... - zdziwił się Yxao. - Co ma jedno do drugiego?
- No... Na taką misję nie powinno się wysłać kogoś... starszego?
- Ale dlaczego? Czy wiek decyduje o zdolnościach, czy inteligencji?
- Nie...
- A więc właśnie!
Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Ufosi byli najwyraźniej bardziej pojętni od ludzi. Zaczynałam ich lubić. Serio!
- A mówiąc, że po mnie przyjechaliście, to macie na myśli, że....
- Zabierzemy cię Miesiączkolotem na naszą planetę.
- No dobrze... Ale tak po prostu? Nie dacie mi się nawet spakować? Mam zostawić tu wszystkie moje rzeczy?
- Tam dokąd polecimy będziesz miała wszystkiego pod dostatkiem.
- Jest tylko jeszcze jeden problem - powiedziałam po chwili. Ufogerda, Juvexo i Yxao wlepili we mnie wzrok.
- Jaki?
- Mój kot. Ja... Nie chcę go zostawiać. Felix będzie przerażony...
- Och. - Juvexo machnęła ręką. - Zabierzemy go po drodze. To jak? Lecisz z nami po dobroci, czy mamy wziąć cię siłą?
- Po dobroci! - przytaknęłam.
- No to idziemy!
Ufogerda
wyciągnęła z kieszeni płaski, nowoczesny pilot i nacisnęła na
wyświetlacz. Nad nami pojawił się elegancki statek kosmiczny, taki jak w
filmach Science-Fiction.
Otworzyłam usta szeroko. Robił wrażenie.
Pojazd wylądował, rozsunęły się drzwi, a my weszliśmy do wnętrza.
Środek był jeszcze bardziej niesamowity. Dizajnerskie sprzęty i meble.
Usiedliśmy
w jednonogich fotelach skiedownych w stronę przedniej szyby. Na moich
nogach zacisnęły się automatyczne pasy bezpieczeństwa.
Uwierzyłam już zupełnie.
Wygląda na to, że zaprzyjaźniłam się z trójką Ufosów!
____________________
~Lilyann
~Lilyann
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz