Mimo ataku rolkami
dwódziestowarstwówki nasz miesiączkolot doleciał do układu
Avada-Kedavra-Mugolu bez żadnych poważniejszych uszkodzeń. A swoją drogą
ciekawe, czy oni tak specjalnie te planety nazywają w tak dziwaczny
sposób?
Ogólnie to sytuacja na
statku była nerwowa. Ufogerda dostawała drgawek i wzdrygnięć za każdym
razem, kiedy ktoś wspomniał o Sybilli. Opuncja, Yxao i Juvexo wplątali
się w jakąś kryminalną zagadkę. Narcyza całkowicie odcięta od świata
pisała swoją książkę. Dezydery próbował nieudolnie polepszać wszystkim
humor, więc był bardzo wkurzający. Hermenegilda i Budzisławka kłóciły
się non-stop. Ostatnio poszło o to, czy projektowanie papieru
toaletowego jest sztuką. Ech! Tylko Aborcja zdawała się niczym nie
przejmować i cały czas jadła różne rzeczy. Ta jej beztroska robiła się
denerwująca.
Wracając do Narcyzy.
Bardzo chciałem jej jakoś pomóc. Ona zamknięta w archiwum z tą swoją
książką bardzo często płakała. Nie byłem pewny, czy to przez zniknięcie
Narcyza. Pewnie tak. Ale znając jej relacje z bratem nie zakładałbym, że
na jego zniknięcie zareaguje tak emocjonalnie...!
No i oprócz tego podobała mi się. Przestałem się okłamywać przed samym sobą. Ona była super.
No ale znajdowałem się w bolesnym, tak zwanym, friendzone.
Ale to był najmniejszy
problem. Gdy wreszcie wylądowaliśmy na Avadzie najbardziej bałem się tej
Sybilli. Kimkolwiek ona była... Wydawała się niepokojąca. Co za
człowiek zaszywa się w takiej dziurze?
Wyszliśmy całą grupą z
miesiączkolotu. Dookoła był las, a dalej jezioro i zamek. Duuuży zamek,
który wyglądał jak ten z Disneya. Sybilla nieźle się urządziła.
Ruszyliśmy wybrukowaną
ścieżką w tamtą stronę. Zwolniłem trochę krok, aby zrównać się z
Narcyzą. Ta patrzyła na taflę jeziora i najwyraźniej nad czymś
rozmyślała.
Zastanawiałem się, jak zacząć rozmowę.
- Całkiem tu ładnie - zauważyłem.
- Poniekąd - odparła i
popatrzyła się na mnie uważnie. - Są lepsze sposoby na rozpoczęcie
konwersacji niż zwrócenie uwagi na walory okolicy, jeśli to próbowałeś
osiągnąć, a pewnie tak było.
Nie wiedziałem, co powiedzieć dalej.
- Pewnie tak - zgodziłem się.
Narcyza kiwnęła głową, chyba usatysfakcjonowana tą odpowiedzią.
- Zawsze mogłem zwrócić uwagę na pogodę. Mimo to chciałbym porozmawiać - odważyłem się. - Popadłaś w depresję, czy jak?
- Nieee - Narcyza skrzywiła się z niesmakiem. - Nie gadaj tak. Po prostu więcej ostatnio myślę...
- I płaczesz.
Popatrzyła na mnie tak, jakby chciała zdzielić mnie pięścią po twarzy... O. To zabrzmiało jak ten słynny cytat z Bitwy w Labiryncie! Ale niestety - skończyło się nieco inaczej niż w PJ. Mianowicie rzeczywiście mi przywaliła.
- Nic ci się nie stało w
rękę? - zapytałem od razu, szczerze zatroskany, oglądając jej dłoń. -
Wiesz, jeśli ciało A działa na ciało B, to ciało B działa na...
- Przestań! - zażądała.
- Dobrze. - puściłem ją i potarłem policzek.
Narcyza westchnęła i ruszyliśmy dalej.
- Dlaczego tak odcinasz się od wszystkich? - spytałem.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i zerknęła na mnie szybko.
- Bo myślę, mówiłam.
Gdyby to nie była
Narcyza, moja słodka Narcyza zamknięta w swoim świecie książek i powagi,
rzuciłbym dosyć oklepanym tekstem w stylu "Ty myślisz?"
- Tylko tyle? - powiedziałem zamiast tego.
- Mhm.
Była coś małomówna. Postanowiłem nie drążyć tematu. Na razie.
--------------------------------------------------------------------------------------
Lilyann, korekta i jakieś dwa zdania dodatkowe LohdUfos
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz