Menu

niedziela, 12 czerwca 2016

Jestem na statku kosmicznym w towarzystwie kilku homo sapiens [ABORCJA]

Na samym początku pragnę bardzo gorąco podziękować ALLIENiWIZZARD za "Zwój miękkości używany do podcierania miejsca, gdzie się kończą plecy". Moje uwielbienie rozpoczyna się w tym momencie, a papier od Budzisławki zostanie ci dostarczony, ale na pewno nie w najbliższym czasie bowiem ponieważ gdyż Budzisławka jest porwana przez kosmitów. A teraz zachwycać się rozdziałem!
---------------------------------------------------------------
- Budzi się?

- Haloo, wstawaj, ludzki stworzeniu!

- Poprawniej byłoby powiedzieć: człowieku.

Mamo, tato, wszyscy święci od schabowego, bo do świetych modli się w niedzielę i schabowy też jest w niedzielę... Moja głowa...

- Długo jeszcze? Muszę poćwiczyć mięsień żołądkowy! - usłyszałam narzekanie.

- Jeszcze pięć minut... - mruknęłam, osłaniając oczodoły... w sensie oczy, przed natrętnym niebieskim światłem.

- Spałaś dwa dni czasu ziemskiego.


Rozkleiłam powieki i wrzasnęłam ultradźwiękiem. Dobra, bez przesadyzmu, po prostu wrzasnęłam. Okay, zmiana światopoglądów, kosmici jednak istnieją, po drugie mają włosy, po drugie i pół są rożnopłciowi a po trzecie spać. Byłam zmęczona niczym mamut w epoce lodowcowej po przebyciu pustyni z pustym żołądkiem, zakładając że mamuty żyły na pustyni i mogły przeżyć bez jedzenia dłużej niż trzy dni.

- Darujmy sobie bardziej skomplikowane wyjaśnienia. Pamietasz swoje imię? - powiedziała dziewczyna z fioletową skórą i skośnymi, czarnymi jak nie powiem co oczami.

- Tia... Aborcja. - ujemnie lubię swoje imię, naprawdę, ujemnie.

- No, to wszystko jasne. Lecimy na Fajnawątrobę, zajmij się czymś do czasu przybycia. W pokoju obok jest reszta twojego gatunku. 

- Czekajcie! Jesteście kosmitami czy ktoś dosypał mi czegoś do śniadania i teraz mam halucynacje?

- Ehh, ile jeszcze trzeba będzie wam tłumaczyć, że jesteśmy UFOSAMI, a nie kosmitami. - westchnęła Ufoska z niebieską skórą.

Pokój obok był kilka razy większy i miał duże okno z panoramą na kosmos. Okay, poukładajmy to sobie... zostałam porwana przez Ufosy, straciłam czekoladę i jestem na statku kosmicznym, w dodatku w towarzystwie kilku homo sapiens i trzech Obcych. 

- Musimy jeszcze poczekać na wszystkich! - zawołała kosmitka. - Potem będziemy wszystko wyjaśniać.

Podszedł do mnie męski przedstawiciel mojego gatunku. W sensie, człowiek. No dobra, chłopak. Albo starszy ode mnie albo po prostu nadmiernie wyrośnięty. Zarośnięty. Whatever. Podobnie jak ja był ubrany w jakiś dziwne kosmickie ciuszki i ciemnoczerwony płaszcz. (Ej, właśnie, kiedy oni mnie przebrali?)

- Hej, jestem Dezydery. - podał mi kończynę w sensie rękę. Oczywiście ja ze swoim rozumieniem faktów i wrodzoną umiejętnością zachowania się w każdej sytuacji, wypaliłam coś w stylu:

- Jakim cudem nie unosimy się w przestrzeni między podłogą a sufitem?

- Uhm. - chłopak schował dłoń do kieszeni. - Sztuczna grawitacja. Technologia Ufosów pozwoliła im na produkcję wysoko rozwiniętych Miesiączkorakiet z kilkoma naprawdę niezłymi ulepszeniami.

- Gadasz jak potłuczony.

- Po zastanowieniu... przyznam ci rację. Musisz mi zaufać. - wyszczerzył zęby.

- Ufam tylko przecenie na czekoladę, wybacz.

- Tak w ogóle, to jak się nazywasz?

Nienawidzę tego momentu w nowej znajomości.
--------------------------------------------------------------------
Szipuję ich. Serio.
Jeśli mieliście jakieś kompromitujące sytuacje przy poznawaniu nowych ludzi, to ja chętnie poczytam o tym w komentarzach. Może wtedy nie będę się czuła jak przegryw życiowy :D
Czymajcie się i sypcie gwiazdkami, to raduje moje małe serduszko.
--------------------------------------------------------------------
Lohd Ufos

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz