Na samym początku pragnę
bardzo gorąco podziękować ALLIENiWIZZARD za "Zwój miękkości używany do
podcierania miejsca, gdzie się kończą plecy". Moje uwielbienie
rozpoczyna się w tym momencie, a papier od Budzisławki zostanie ci
dostarczony, ale na pewno nie w najbliższym czasie bowiem ponieważ gdyż
Budzisławka jest porwana przez kosmitów. A teraz zachwycać się
rozdziałem!
---------------------------------------------------------------
- Budzi się?
- Haloo, wstawaj, ludzki stworzeniu!
- Poprawniej byłoby powiedzieć: człowieku.
Mamo, tato, wszyscy święci od schabowego, bo do świetych modli się w niedzielę i schabowy też jest w niedzielę... Moja głowa...
- Długo jeszcze? Muszę poćwiczyć mięsień żołądkowy! - usłyszałam narzekanie.
- Jeszcze pięć minut... - mruknęłam, osłaniając oczodoły... w sensie oczy, przed natrętnym niebieskim światłem.
- Spałaś dwa dni czasu ziemskiego.
Rozkleiłam powieki i
wrzasnęłam ultradźwiękiem. Dobra, bez przesadyzmu, po prostu wrzasnęłam.
Okay, zmiana światopoglądów, kosmici jednak istnieją, po drugie mają
włosy, po drugie i pół są rożnopłciowi a po trzecie spać. Byłam zmęczona
niczym mamut w epoce lodowcowej po przebyciu pustyni z pustym
żołądkiem, zakładając że mamuty żyły na pustyni i mogły przeżyć bez
jedzenia dłużej niż trzy dni.
- Darujmy sobie bardziej
skomplikowane wyjaśnienia. Pamietasz swoje imię? - powiedziała
dziewczyna z fioletową skórą i skośnymi, czarnymi jak nie powiem co
oczami.
- Tia... Aborcja. - ujemnie lubię swoje imię, naprawdę, ujemnie.
- No, to wszystko jasne.
Lecimy na Fajnawątrobę, zajmij się czymś do czasu przybycia. W pokoju
obok jest reszta twojego gatunku.
- Czekajcie! Jesteście kosmitami czy ktoś dosypał mi czegoś do śniadania i teraz mam halucynacje?
- Ehh, ile jeszcze trzeba będzie wam tłumaczyć, że jesteśmy UFOSAMI, a nie kosmitami. - westchnęła Ufoska z niebieską skórą.
Pokój obok był kilka
razy większy i miał duże okno z panoramą na kosmos. Okay, poukładajmy to
sobie... zostałam porwana przez Ufosy, straciłam czekoladę i jestem na
statku kosmicznym, w dodatku w towarzystwie kilku homo sapiens i trzech Obcych.
- Musimy jeszcze poczekać na wszystkich! - zawołała kosmitka. - Potem będziemy wszystko wyjaśniać.
Podszedł do mnie męski
przedstawiciel mojego gatunku. W sensie, człowiek. No dobra, chłopak.
Albo starszy ode mnie albo po prostu nadmiernie wyrośnięty. Zarośnięty.
Whatever. Podobnie jak ja był ubrany w jakiś dziwne kosmickie ciuszki i
ciemnoczerwony płaszcz. (Ej, właśnie, kiedy oni mnie przebrali?)
- Hej, jestem Dezydery. -
podał mi kończynę w sensie rękę. Oczywiście ja ze swoim rozumieniem
faktów i wrodzoną umiejętnością zachowania się w każdej sytuacji,
wypaliłam coś w stylu:
- Jakim cudem nie unosimy się w przestrzeni między podłogą a sufitem?
- Uhm. - chłopak schował
dłoń do kieszeni. - Sztuczna grawitacja. Technologia Ufosów pozwoliła
im na produkcję wysoko rozwiniętych Miesiączkorakiet z kilkoma naprawdę
niezłymi ulepszeniami.
- Gadasz jak potłuczony.
- Po zastanowieniu... przyznam ci rację. Musisz mi zaufać. - wyszczerzył zęby.
- Ufam tylko przecenie na czekoladę, wybacz.
- Tak w ogóle, to jak się nazywasz?
Nienawidzę tego momentu w nowej znajomości.
--------------------------------------------------------------------
Szipuję ich. Serio.
Jeśli mieliście jakieś
kompromitujące sytuacje przy poznawaniu nowych ludzi, to ja chętnie
poczytam o tym w komentarzach. Może wtedy nie będę się czuła jak
przegryw życiowy :D
Czymajcie się i sypcie gwiazdkami, to raduje moje małe serduszko.
--------------------------------------------------------------------
Lohd Ufos
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz