Menu

niedziela, 12 czerwca 2016

Nic nie rozumiem... [PROŚMIR]

Zaraz po tym jak straciłem świadomość miałem majaki. Zdażyło mi się to po raz pierwszy w życiu. Rada na przyszłość: nie miejcie majaków. To nie jest przyjemne.

W sumie to nie pamiętam, o czym wtedy śniłem. Wiem, że to nie było przyjemne. Przed oczami krążył mi papier toaletowy, ten gościu, z którym poszedłem do tego baru...
(Ej! Serio! Nie wiem, dlaczego! Tak jakby narzucił mi swoją wolę! Nie potrafię tego wytłumaczyć... Chyba jasne jest, że SAM bym z nim nie poszedł PIĆ! Mam 16 lat, sory).

Potam jeszcze kosmici, gwiazdy, i inne dziwne rzeczy. Chore, nie?
Ale gdy obudziłem się, było jeszcze gorzej. No wyobraźcie sobie:
Otwieracie oczy, a nad wami pochyla się kosmita i jak gdyby nigdy nic mówi: - Porśmir, dobrze, że się już obudziłeś. Idziemy do reszty. 


Dopiero, gdy przyjrzałem się kosmicie, stwierdziłem, że jest kosmitą. I wtedy też wrzasnąłem. To stworzenie stojące nade mną miało całą fioletową skórę, duże czarne oczy i ciemne włosy. Na usta cisnęło się tylko jedno słowo: PRZERAŻAJĄCE. Nie w sensie, że było brzydkie, tylko w sensie, że zostałem prowany.

- Skończyłeś już się drzeć? Jeśli tak to super. Nazywam się Juvexo i muszę się tobą zajmować... - zamrgała i nie wiem, co to miało oznaczać.

- Aha, okay... - Usiadłem, wciąż lekko otumaniony i starałem się ogarnąć umysłem całą sytuację.
Jeszcze, zdawałoby się, parę minut temu wychodziłem z naszej rodzinnej willi, później spotkałem tego gościa, który mnie porwał, a teraz... 

Rozejrzałem się. Znajdowałem się w pomieszczeniu wystlizowanym na elegancki futurystyczny salon. Na ścianach wisiały obrazy, jakkdyby była tam przestrzeń kosmiczna i... Nagle zdałem sobie sprawę z prawdy:

Te "obrazy" się ruszają. To nie jest też projekcja. To są prawdziwe szyby. A my jesteśmy... w kosmosie. I lecimy...!
Zamist strachu ogarnęło mnie przepgromne podniecenie. W przyszłości chciałem pracować dla NASA. Zawsze marzyłem o locie statkiem poza Ziemię. Na przykład na Marsa... Chciałem poczuć nieważkość, chciałem... Hej, chwila! Nieważkość? Wyraźnie czułem, że mocno stoję na podłodze. 

- Jeśli tu jest grawitacja, to jak to możliwe, że jesteśmy w kosmosie? - pomyślałem głośno.

- Sztuczne ciążenie... - westchnęła Juvexo. - Dlaczego wy Ludzie jesteście tacy ograniczeni! Waszym umysłom brakuje jedwabistości! Ale spokojnie - Ponownie dziwnie mrugnęła i uśmiechnęła się. - temu da się zaradzić. Właśnie dlatego kilkoro z was zostało zaproszonych...

- Użył bym raczej słowa "porwanych"... - wrąciłem.

- Jak zwał, tak zwał, ale zamiast narzekać powinieneś się cieszyć, że to właśnie ciebie wybraliśmy.

- No dobra... - spróbowałem się odpręczyć i w myślach kalkulowałem opcje. 

Ucieczka — niemożliwa. Niby jak mam wrócić na Ziemię bez statku kosmicznego?
Posłuszeństwo — już prędzej. Przynajmniej dowiem się, o co chodzi...

- To... Możesz mi wyjaśnić, co się tu w ogóle dzieje?

Juvexo roześmiała się perliście.

- Kochanie, to powiemy wam wszystkim... Na raz... Za jakiś czas. A teraz musisz ubrać się w coś normalnego.

Zdałem sobie sprawę, że wciąż jestem w szkolnym mundurku. Poczułem się niezręcznie, a poza tym nie podobało mi się, że ona nazwała mnie "kochanie". To chyba jakaś kosmitka-flirciara, albo co...

- W sensie...? - zapytałem.

- W sensie chodź - odparła śmiejąc się. Złapała mnie z rękę. Jej palce były nienaturalne w dotyku... Przypominały... skórę delfina, tylko nie były wilgotne. Głaskaliście kiedyś dlefina? To teraz wyobraźcie sobie, że go wysuszono, a potem on złapał was za rękę. Teraz rozumiecie, że jej chude palce wydały mi się obrzydliwe?

Spróbowałem uwolnić dłoń, ale kosmitka trzymała mnie mocno.
Poprowadziła mnie do jednego końca pomieszczenia. Stało tam coś w rodzaju... szafy, no powiedzmy. Walcowate coś z paroma przyciskami i podwójnymi drzwiami. Stanąłem przed nimi i popatrzyłem bezradnie na Juvexo.
Ta ponagliła mnie spojrzeniem.

- Na co czekasz?

- Ae co ja mam...?

- Och! - westchnęła. - Nawet nie macie JEDWABIZATORÓW? To wyjaśnia, dlaczego ubieracie się jak... dziwadła! Jak niejedwabiści kosmici... No dobra, moża aż tak, to nie, ale... Uh...
Kosmici? To znaczy, że ona nie jest kosmitką? W takim razie wolałem nie pytać, czym jest...

- To... co mam zrobić?

- Wejdź do środka... - wyjaśniła, na co machnąłem bezradnie ramionami. - No otwórz drzwi.
Wszedłem do wnętrza tej kabiny. W środku było kilkanaście różnokolorowych przycisków z dziwnymi kołami na nich narsyowanymi.

- Teraz wybierz opcję... - poinstruowała entuzjastycznie. - Niebieski guzik. Ciekawe, jak cię ubierze. 

- Co? To ta maszyna ma mnie ubrać? - zdziwiłem się i już miałem wyjść z kabiny, ale Juvexo zagrodziła mi drogę.

- A myślałes, że kto? Ja? Przecież to Jedwabizator łączy się z twoim mózgiem i wybiera, co dla ciebie najlepsze.

- Nie chcę, żeby cokolwiek łączyło mi się z mózgiem...! - zaprotestowałem.

- Nie marudź! - zawołała Juvexo cały czas się uśmiechając, co zaczęło być irytujące. 

Przypominała mi ludzi z Kapitolu z Igrzysk Śmierci. Tylko poczekać, aż wezmą mnie i innych ludzi i zaczną losować nas do walki na zabijanie. I nie dziwcie się temu skojarzeniu - to, że jestem nastolatkiem, nie znaczy, że nie czytam książek!
Nim zdążyłem cokolwik powiedzieć NIEkosmitka zamknęła mnie w tej dziwnej kabinie. Włączyły się lampki na suficie. 

Próbowałem popchnąć drzwi, ale nie dałem rady. Byłem zamknięty. To bez sensu!
Z lekkim oporem sięgnąłem w kierunku niebieskiego przycisku. I nacisnąłem go.
Światła zgasły. Poczułem, że owiewa mnie delikatny podmuch. Miałem wrażenie, że krąży wokół mnie... To było nienaturalne. A potem - po paru sekundach - coś zadźwięczało i kapsuła otworzyła się.Natychmiast wypadłem ze środka.

- Oh! - jęknęła Juvexo. - Wyglądasz jedwabiście!

Nie wiedziałem, czy uznać to za komplement, ale skoro nazywa mnie tak kosmitka, to nie może znaczyć nic dobrego.
Pochyliłem głowę. Jedyne, co dostrzegłem to skomplikowana koszula, ciemne spodnie i bordowy płaszcz.

Rozejrzałem się za jakimś lustrem. Dostrzegłem jedno na ścianie parę metrów dalej. Podszedłem do niego i aż mnie zatkało. Byłem... Niesamowity.
Wiem, to trochę narcystyczne, ale serio, nawet nie wyobrażacie sobie, co ta maszyna ze mną zorbiła.
Włosy miałem świetnie ułożone, twarz mi się wygładziła, zniknął pryszcz z trądziku. No i ten strój. W żadnym stopniu nie przypominał ziemskiego, ale... Był świetny, genialny!

- Długo będziesz się tak zachwycać, czy możemy iść do reszty, kochanie? - zapytała kosmitka.

- Możemy...  - zgodziłem się patrząc na nią z lekką odrazą. Ej serio, co ona sobie myśli! Żadne kochanie! Nie mam dziewczyny, ale to nie znaczy, że...! No wiecie!

- Trzymaj się mnie. Idziemy - poinstruowała.

Wyszedłem za nią na korytarz. On także był urządzony w niezywkle futurystyczny sposób. Przeszliśmy już kawałek i minęliśmy uchylone drzwi. W środku darła się jakaś dziewczyna.
- Ja nie włożę tego czegoś! Gdzie jest mój placak! Weź mnie zostaw! - Jej głos ewidentnie nabrzmiewał bezsilnością. Miała delikatny akcent, nie mogłem poznać skąd.
Chcąc nie chcąc zajrzałem do środka pokoju. Zobaczyłem rzeczoną dziewczynę, na oko w moim wieku, może młodszą o trochę, która okazała się całkiem ładna oraz kosmitę, który stał obok niej z założonymi rękami, gdy ta posyłała mu zabójcze spojrzenia.

- Oddawaj mój plecak! I moje ubrania! I moje rzeczy!  - krzyczała. Przyglądałem się temu z otwartymi ustami. Odważna. - Chcę z powrotem moje buty, a nie to coś, co mi ta maszyna zrobiła... To, że jesteś kosmitą, nie znaczy, że to cię upoważnia do kradzieży!

- Ufos, nie kosmita... - poprawił ją kosmita.

- Kosmita, kosmita, KOSMITA! - Dziewczyna skoczyła i zaatakowała zielonego stwora. Zręczie chwyciła go za rękę i zastosowała chwyt judo, albo jakiś inny. Ten nie spodziewał się takiego zachowania i upadł powalony na podłogę, jednak dziewczyna nie zdążyła go długo utrzymać. Najwyraźniej był silny. Podniósł się i poirytowany powiedział:

- Im szybciej skończysz te cyrki, tym szybciej pójdziemy do innych z twojego gatunku....

- Czy jest tam mój brat? - nawet, gdy nie krzyczała, jej słowa były bardzo stanowcze.

- Miałeś iść za mną! - usłyszałem piskliwą Juvexo. Złapała mnie za ramię od tyłu. Podskoczyłem.
Dziewczyna i kosmita odwrócili się w naszą stronę. Mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem nastolatki. W jej oczach dostrzegłem panikę.

- Też cię porwali?! - zawołała i spróbowała podbiec do mnie, ale kosmita ją przytrzymał. Dziewczyzna wyrywała się.

- Nie tylko jego i nie tylko ciebie... - powiedział.

- Puść. Mnie. - zażądała.

- Yxao - zwróciła się kosmitka do kosmity - wybacz, że go nie upilnowałam.
Chwyciła mnie mocno za rękę i pociągnęła korytarzem.
Mną miotały straszne myśli: ilu ludzi jeszcze porwali? Co tu się w ogóle dzieje?
_____________________
~Lilyann

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz