Menu

niedziela, 12 czerwca 2016

O tym, jak zostałem Haribo - ćpunem [NARCYZ]

Myślałem, że mam jakieś halucynacje od tego zapachowego, trzywarswowego. Serio.
Kiedy na wielkim oknie twojego apartamentu rozbija sie plaskaczem jakiś gość w dziwnej zbroi, pierwsze co myślisz to : chyba za bardzo pobalowałem wczoraj.
Ale jeżeli jestescie na Fajnejwątrobie Ufosów czczących kolorowe papiery (bynajmniej nie biurowe) i już nic nie może być bardziej poryte niż samo miejsce w którym się znajdujesz, to mogą się nasuwać dziwne refleksje, np: 

Czy zapachowy totallet nie ma w sobie olejków eterycznych z grzybków halucynków?
Czy nawilżacz rumiankowy wdychany 24/7 nie prowadzi do uszkodzeń mózgu? 


To tak na wszelki wypadek gdybyście się znaleźli w podobnej sytuacji. Nie, to nie są halucynacje. Ani inne zaburzenia. Zapamiętajcie. Bo to co zobaczycie za chwilę na pewno nie przydarzy się nikomu z Was. (Taa...yhmm...taż tak kiedyś myślałem...Dobra musiałem to napisać, okey?)
W każdym razie ten gość wysunął sobie gdzieś zza pleców taką piłkę mechaniczną... (nie, to nie jest żadna Teksańska Masakra...) i począł nią ciąć moją szybę. Po dwóch sekundach już stał przy mnie wpychając mi do ust paczkę Haribo. 

Nie, to nie było fajne. Darujcie sobie entuzjazm.
Co prawda miałem ochotę na te żelki, bo tutaj nie ma ziemskich słodyczy. Z mojej twarzy dosłownie można było wyczytać: Jestem napalony na twoje Haribo jak gołąb na chleb. Byłoby super gdyby nie wepchał mi PACZKI. Tak, wsadził mi do gardła nierozpakowane żelki.
I w tym oto momencie człowiek zastanawia się czy ludzki żołądek jest wstanie przetrawić takie coś... (Z góry: nie, nie jest. Nie próbujcie tego w domu). 
 
Najgorsze było jednak to, że po chwili Robo-Chłop chyba zdał sobie sprawę ze swojego haniebnego czynu. Krótko mówiąc przewrócił mnie i usiadł mi na piersi, usiłując wyjąć z mojego gardła paczkę. Następnie ją otworzył i wsypał zawartość z powrotem do miejsca docelowego.
Może bym i się podelektował tym smakiem dla dzieci i dorosłych gdyby nie to, że byłem podduszony.

Chyba wykonał swoje zadanie, bo wstał i wyszedł. A raczej wyskoczył jak latający wiewiór.
Po czymś takim miałem prawo czuć się delikatnie mówiąc, nieswojo. Miałem mroczki przed oczami i czułem jak coś rozsadza mój umysł (A raczej jego zgliszcza). Uczucie było nie do zniesienia. Tak jakby coś chciało się stamtąd wydostać, albo przejąć kontrolę.
Wyszedłem z pokoju z zamiarem zejścia na dół i opowiedzenia o wszystkim Prośmirowi. I wtedy spotkałem Narcyzę. W głowie mi się kręciło, gdy ją słyszałem.

- Wszystko w porządku? -Zapytała.

Najpierw się ucieszyłem, że nie jestem już sam, ale zaraz potem ogarnął mnie gniew, coś zamroczyło moje myśli...chyba utraciłem kontrolę. Krzyczałem na siostrę jak metalowcy piosenki na koncertach.

- CZEGO TU SZUKASZ!!!??? MOŻE CHCESZ PAPIERU? JUŻ NIGDY GO NIE ZNAJDZIESZ! HAHAHA!!!

Albo coś innego.
Nie mam pojęcia co było dalej. Padłem nieprzytomny.
______________________________________
~Arte
Tak więc... Parafraza przedostaniej części czyli:
Z Pamiętnika Narcyza
To tylko fragment, może kiedyś pojawi się osobna opowieść oczami Narcyza, czyli cały pamiętnik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz