Menu

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Pisaniem uciekam od życia [NARCYZA]

Siedziałam w tym czymś w rodzaju "archiwum", co od biedy można by nazwać "biblioteką". Siedziałam i pisałam tę opowieść przeznaczoną dla Ufosów. Próbowałam tym uciec od świata.
Nie miałam pojęcia, co się stało z moim bratem - i to było przerażające! Mógł być wszędzie. Na każdej planecie Galaktyki! Często płakałam, co było do mnie niepodobne. To nie tak, że za Narcyzem. Po prostu... Czułam się bezsilna. Chciałam wrócić do normalnego życia. Zwyczajnej nastolatki kochającej książki. A nie... Porwanej przez kosmitów... Dziwnej... Dziewczyny... Która nie wie... Co ze sobą... Zrobić.

Znowu płakałam, a łzy kapały na zeszyt. Czułam się naprawdę beznadziejnie.
Gdyby nie lądowanie, pewnie zostałabym w tej bibliotece przez kilka następnych dni. Nie chciałam jednak robić problemu, więc ze wszystkimi poszłam do zamku Sybilli. W innych okolicznościach pewnie zwróciłabym uwagę na piękno krajobrazu, błyszczącą taflę jeziora, niesamowitą zieleń drzew, ciepłe powietrze muskające moją skórę, ale teraz?


Swoją drogą, patrząc na ten bajkowy świat, aż trudno było uwierzyć, że idziemy na spotkanie ze straszną czarownicą, przed którą drżały Ufosy.

Prośmir chyba chciał mi poprawić humor, nieumiejętnie rozpoczynając konwersację. Skończyło się na tym, że go uderzyłam. Bolała mnie teraz ręka, ale nie przyznałabym się do tego za żadne skarby.
***
- Jeśli nie chcesz, naprawdę nie musisz tam wchodzić, kochana. - Juvexo obejmowała jedną ręką Ufogerdę, drugą podając jej miękko wyglądającą rolkę papieru toaletowego. - Nie płacz, będzie dobrze.

- Na pewno nie tak dobrze jak dobry jest nowy czterowarstwowy papier o zapachu jabłka! - szlochała Ufogerda. 

Wywróciłam oczami, spoglądając na resztę naszej grupy. W ciągu tych kilku tygodni, jakie ze sobą spędziliśmy, powstało kilka nowych uczuć i przyjaźni, można było zauważyć kto z kim trzyma, ale mimo wszystko tworzyliśmy jedną, spójną całość. Nie wyobrażałam sobie teraz rozdzielenia się z nimi. Opuncja przytulała się do Yxao, stojącego na stopniach przed bramą, Hermenegilda i Budzisławka znowu żywo wymieniały swoje poglądy (delikatnie mówiąc), Aborcja coś jadła, rozmawiając z Dezyderym i Prośmirem, który... patrzył na mnie. Pospiesznie odwróciłam wzrok.

- No dobrze, Ufosy i Człowieki! - klasnął Yxao, powodując skupienie na sobie spojrzeń wszystkich obecnych. - Wchodzimy! Proszę was o zachowanie ciszy i spokoju, i nie uciekanie na widok Sybilii, bo może się obrazić.

Brama otworzyła się szeroko, jakby tylko czekała na te słowa. Z każdym kolejnym krokiem czułam ogarniający nas chłód. Obróciłam się, by jeszcze raz spojrzeć na piękny widok, ale zobaczyłam tylko zatrzaskujące się za nami wrota. Zadrżałam. Kontrast między zewnętrzem - kolorowym i słonecznym, a wnętrzem - zimnym, ciemnym, z dziwną, zielonkawoniebieską łuną bez konkretnego źródła był więcej niż niepokojący. Poczułam włoski jeżące mi się na karku.

- Wszystko w porządku? - twarz Prośmira była nienaturalnie zabarwiona w mroku korytarza. - Jesteś blada.

- A ty fioletowy.

Zaskoczony, odruchowo dotknął twarzy, a ja parsknęłam krótkim śmiechem. Zmroziła mnie cisza. Normalnie w takiej budowli powinno roznosić się echo, albo chociaż pogłos, a tutaj... Głosy jakby były zasysane przez jakąś dziwną materię. Słyszałam tylko wodę spływającą po kamiennych ścianach.

W końcu dotarliśmy do komnaty Sybilli. Yxao pchnął ciężkie, drewniane drzwi, a ja nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że właśnie popełnia wielki błąd.
-------------------------------------------------------------------
LohdUfos, zachęcony przez Lilyann <3






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz